d

klrwp@klrwp.pl | 22 831 35 86
Kontakt KLRwP

Strona główna / Aktualności / Bieżące / Jak zostałem lekarzem ...

Jak zostałem lekarzem rodzinnym - Hubert Malec

2017-05-19
opublikowany w kategorii Bieżące

 

Zostać lekarzem rodzinnym?  Nie, to nie dla mnie, to przecież jest mało interesujące.

 

W czasie studiów i stażu podyplomowego tak właśnie myślałem. Prawdopodobnie jak większość koleżanek i kolegów będących na tych etapach edukacji. Obraz lekarza rodzinnego kreowany przez system opieki zdrowotnej w Polsce, społeczeństwo, media i samych lekarzy nie tylko rodzinnych wypacza nasze podejście do medycyny rodzinnej i utrudnia zrozumienie jej idei. Niestety w czasie studiów prawie nikomu nie udało się zmienić mojego wizerunku tej dziedziny medycyny i zachęcić mnie do próby zgłębienia jej. Przy takim przedstawianiu pracy w POZ bardzo ciężko i trudno jest myśleć o związaniu swojej kariery zawodowej z medycyną rodzinną bez odpowiedniego podejścia i zilustrowania jej przez nauczycieli, których spotykamy podczas studiów, w szczególności przy  nadmiernym teoretyzowaniu zajęć z medycyny rodzinnej.

Sztuka zainteresowania mnie jedną z dziedzin medycyny udała się specjaliście kardiologii - dr Brygidzie Wandzel podczas praktyk z chorób wewnętrznych, które odbywałem w oddziale kardiologii. Od tego momentu żywo zainteresowałem się kardiologią i starałem się rozwijać w tej dziedzinie teoretycznie jak i praktycznie uczęszczając na dyżury w oddziale kardiologii.

Jedynym momentem lepszego poznania medycyny rodzinnej był mój staż cząstkowy w praktyce specjalisty medycyny rodzinnej dr Janusza Krzysztonia. Tam pierwszy raz zobaczyłem praktyczne wykorzystanie pryncypiów medycyny rodzinnej, czyli tej teorii, która sama w sobie niewiele mi mówiła. Nauczyłem się holistycznego podejścia do pacjentów i odpowiedzialności za prowadzenie ich leczenia. To jednak nie wystarczyło, żebym zmienił swoje dalsze plany zawodowe.

Po stażu przyszedł czas na LEP, który zdałem z niezłym wynikiem, ale to niestety nie wystarczyło, aby dostać się na wymarzoną ( w tamtym momencie) rezydenturę z kardiologii.

Właśnie ta porażka, która później przerodziła się w mój sukces spowodowała, że jestem w takim, a nie w innym miejscu swojej zawodowej kariery. Lekko załamany swoją sytuacją zacząłem szukać pracy, ale po stażu mogłem liczyć tylko na pracę w opiece całodobowej. Nie czując się na siłach, aby samodzielnie pracować i podejmować decyzje terapeutyczne zacząłem aktywnie szukać możliwości podszkolenia się w POZ.

Trafiłem do specjalisty medycyny rodzinnej dr Tomasza Sobalskiego i Jego przychodni, gdzie towarzyszyłem mu w przyjmowaniu pacjentów. Początki były trudne, ponieważ często wychodziły jakieś braki w mojej wiedzy lub w umiejętnościach jej praktycznego zastosowania w specyfice pracy w POZ. Od początku mojej bytności w POZ w Zielonkach nie brałem pod uwagę, że będę chciał wykonywać zawód lekarza jako specjalista medycyny rodzinnej, traktowałem to jako chwilową przygodę z tym rodzajem naszej pracy. Ciągle miałem w głowie kolejną próbę startowania na rezydenturę z kardiologii.

W miarę poznawania specyfiki pracy lekarza rodzinnego i olbrzymiego potencjału terapeutycznego jakim dysponuje w codziennej pracy z pacjentami, coraz częściej myślałem o zmianie planów.

Po kilku miesiącach spędzonych w POZ i na dyżurach w opiece całodobowej nadeszła ta chwila. Czas kolejnej rekrutacji na specjalizacje i mojej gonitwy myśli co wybrać- kardiologia czy medycyna rodzinna? Pytanie to zadawałem sobie i kolegom kardiologom jak i lekarzom rodzinnym w tym dr Tomaszowi Sobalskiemu, który odpowiedział mi: „ nie mogę Cię namawiać na medycynę rodzinną, musisz sam wybrać, ale według mnie nie będziesz żałował”. W ostatni dzień składania dokumentów  poszedłem z nimi z sercem na ramieniu i mętlikiem w głowie. Przed drzwiami pokoju w Małopolskim Urzędzie Wojewódzkim podjąłem decyzję - medycyna rodzinna.

Dostałem się na specjalizację w trybie rezydenckim, ale przeglądając wyniki nie omieszkałem sprawdzić progu punktowego w kardiologii- dostałbym się tym razem. Nie poczułem rozczarowania, a nawet więcej odczułem zadowolenie ze swojego wyboru. Oczywiście moim kierownikiem został specjalista medycyny rodzinnej dr Tomasz Sobalski, który zafascynował mnie tą dziedziną medycyny. To właśnie Jego nieoceniony wpływ jako człowieka i lekarza pozwolił mi lepiej zrozumieć koncepcję i rolę medycyny rodzinnej i specjalisty medycyny rodzinnej we współczesnej medycynie.  Umożliwiło i ułatwiło mi to racjonalniej zaplanować swoją dalszą zawodową drogę.

Po 4 latach specjalizacji, podczas których jeszcze bardziej utwierdziłem się w przekonaniu o słuszności swojego wyboru jesienią 2015r. przystąpiłem do egzaminu specjalizacyjnego, który zdałem.

Jeszcze przed egzaminem we wrześniu 2015r. udało mi się wraz z kolegą specjalistą medycyny rodzinnej dr Mateuszem Liszka otworzyć własny POZ. Osiągnęliśmy to dzięki naszym umiejętnościom organizacyjnym i merytorycznemu wsparciu mojego Kierownika specjalizacji.

Obecnie tj. w kwietniu 2017r. posiadamy listę aktywną około 2100 pacjentów. Okazało się, że pierwotna porażka jak na razie przerodziła się w sukces, który udało mi się osiągnąć dzięki własnej pracy i dużemu wsparciu dr Tomasza Sobalskiego.

Wybór medycyny rodzinnej okazał się bardzo trafny pod względem rozwoju medycznego jak i osobistego. Praca lekarza rodzinnego pomimo ograniczeń naszego systemu opieki zdrowotnej  pozwala na holistyczne spojrzenie na pacjenta i przy odpowiedniej organizacji pracy daje duże możliwości terapeutyczne w stosunku do leczonych pacjentów.

Pamiętajmy, że to my sami kreujemy dużą część otaczającej nas rzeczywistości, ale nie zapominajmy też o ludziach, którzy swoją pasją i zaangażowaniem inspirują i wspomagają nas w dalszym rozwoju.

 

Młody Lekarz Rodzinny - Hubert Malec

 

Brak komentarzy.

Zaloguj się, aby zostawić komentarz.